Kosmetyki minimalistki. Czego używam do codziennej pielęgnacji i makijażu?
Czeeeść!
Mam nadzieję, że macie dziś dobry dzień. Ja wstałam w wyśmienitym humorze i postanowiłam, że opowiem co nieco o mojej kosmetyczce. Często dostaję pytania o to, jak wygląda kosmetyczna minimalistki, więc myślę, że czas rozwiać wszelkie wątpliwości. Czego ja tak właściwie używam?
Jeśli myślisz, że minimalistka nie ma żadnych kosmetyków, jesteś w błędzie. Używam zarówno produktów do pielęgnacji, jak i makijażu. Wybieram je jednak świadomie i tylko takie, których naprawdę potrzebuję.
Minimalizm w kosmetyce – zasady
Mam kilka zasad, które przyświecają mi, gdy kompletuję swoją kosmetyczkę. Choć kompletowanie to złe słowo, bo ja po prostu uzupełniam braki.
Po pierwsze, nigdy nie kupuję czegoś, czego nie potrzebuję. Wiem, że to brzmi banalnie, ale znam wiele dziewczyn, które kupują kosmetyki pod wpływem impulsu (promocja, ładne opakowanie, koleżanka też ma), a potem ich nie używają. Mam zasadę, że w mojej kosmetyczce nie ma kosmetyków, których nie używam. To pierwsza i najważniejsza zasada minimalizmu. Choć nie jedyna!
Po drugie, staram się wybierać kosmetyki o wielu zastosowaniach. Wiadomo, że nie zawsze się da, bo np. tusz do rzęs jest do rzęs, i już. Wiele produktów da się jednak zastąpić bardziej uniwersalnymi alternatywami. Weźmy np. zwykły olejek migdałowy – może służyć jako odżywka do paznokci, krem do twarzy, baza pod makijaż, olejek do pielęgnacji włosów i do ich stylizacji, składnik domowej maski, naturalny sposób na suchą skórę łokci czy pięt. Uwielbiam go.
Po trzecie, zawsze zużywam kosmetyki do końca. Nie wyrzucam czegoś, czego jeszcze nie zużyłam. Staram się też nie używać kilku kosmetyków naraz. Jeśli mi coś nie odpowiada? Oddaję przyjaciółkom albo sprzedaję na aukcjach. Przyjmuję zasadę, że jeden kosmetyk zużyty to jeden kosmetyk, który mogę kupić.
Kosmetyki minimalistki. Czego używam?
Czas na konkrety. Czego ja właściwie używam? Oto lista kosmetyków, które mam zawsze pod ręką. Stosuję je na co dzień, zabieram ze sobą w podróż. To moje minimum, a jednocześnie wszystko to, czego tak naprawdę potrzebuję.
Mój minimalizm w pielęgnacji
- Olejek arganowy – najlepszy jest ten tłoczony na zimno i nierafinowany, bo zawiera najwięcej cennych składników odżywczych i może zastąpić większość kosmetyków, które stosujemy w codziennej pielęgnacji. Ja używam go jako bazę domowych maseczek, na całe ciało i oczywiście włosy: nie tylko przed myciem, ale też po myciu jako olejek termoochronny.
- Olej ze słodkich migdałów – bardzo lubię też olej migdałowy (ten tłoczony na zimno i nierafinowany, czyli po prostu naturalny), bo świetnie się wchłania, jest lekki i działa anti-age. Zastępuje mi krem do twarzy, pięknie przygotowuje skórę pod makijaż, uelastycznia i odmładza lepiej niż nie jedno serum.
- Serum z kwasem hialuronowym – jeśli chodzi o serum do twarzy, to mam w swoim arsenale jedno: mocno nawilżające serum z kwasem hialuronowym, dzięki któremu dbam o to, co najważniejsze, czyli nawodnienie skóry. Używam go przed olejkiem, a olej stosuję jako ochronę na wierzch.
- Miodowy szampon w kostce – odżywiam włosy olejami, ale do mycia używam już szamponu. Z tym, że nie zwykłego, ale szamponu w kostce na bazie miodu i węgla, bo jest naturalny, świetnie czyści skórę głowy, a do tego jest mega wydajny. Nadaje się do każdego typu włosów i jest unisex, co uważam za duży plus.
- Naturalne masło shea – nie wyobrażam sobie mojej pielęgnacji bez masła shea. To jest cudo, uwierzcie mi. Stosuję je jako balsam do ciała (perfekcyjnie zmiękcza bardzo suchą skórę), jako krem do rąk i paznokci, krem do stóp, na spierzchnięte usta i każdy problem skórny.
- Organiczny żel pod prysznic – do mycia mam jeden produkt i choć opisałam go jako żel pod prysznic, to jest to po prostu jakiś organiczny, ekologiczny kosmetyk myjący. To może być żel, a może być też np. mydło w kostce. Ważne, że jest naturalny i można użyć go do mycia całego ciała, również twarzy.
Mój minimalizm w makijażu
- Pielęgnujący tusz do rzęs – mój makijaż to prawdziwy pokaz minimalizmu. Nie wyjdę z domu bez maskary, więc to podstawa, ale wybieram zawsze tusz do rzęs, który pełni też rolę delikatnej odżywki, bo zawiera składniki pielęgnujące (mój ulubieniec to Lashcode Mascara).
- Lekki krem BB – na twarz stosuję zazwyczaj krem BB o naturalny, organicznym składzie, który pełni dla mnie dwie funkcje: delikatnie wyrównuje koloryt cery i ukrywa drobne niedoskonałości, ale też chroni skórę np. przed słońcem, toksynami i wszystkim tym, co może jej szkodzić.
- Paleta dobrych cieni do powiek – zaopatrzyłam się też w dobrą paletę cieni do powiek i (uwaga, bo to hit) używam jej do wszystkiego: na powieki, do podkreślania brwi, jako róż do policzków, do konturowania itd. Ważne jest tylko, żeby wybrać paletę z takimi kolorami, które dają te możliwości.
I to wszystko?! Tak, to wszystko. Nie potrzebuję niczego więcej, uwierzcie mi. Nie trzeba mieć osobnych kremów do rąk, stóp, biustu, szyi, twarzy i pod oczy. Nie potrzebny jest też pełny arsenał kosmetyków do makijażu. A twarz mogę umyć olejem lub muślinową ściereczką i ciepłą wodą. Na specjalne okazje z kolei tworzę swoje domowe kosmetyki: maseczki, wcierki czy płukanki, które dopasowuję do aktualnych potrzeb i zużywam na raz.